Wzruszająca historia Maleny i Klepetana, która jednak już się zakónczyła. :( Nie znamy dalszych losów Pana Stjepana Vokića, który bardzo przeżył odejśćie i Malenki i Klepetana. Może ktoś coś wie ?
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 15-09-2011 01:33
Wczoraj podano również u nas (http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/zaginal-slawny-pingwin-wracal-do-domu,1,4847611,wiadomosc.html) informację o zaginięciu sławnego pingwina cesarskiego Happy Feet, który był ulubionym pingwinkiem naszych węgierskich przyjaciół. Pingwin stał się sławny, ponieważ przepłynął w czerwcu, około 3 tysiące km z Antarktydy i wyszedł na ląd na plaży Peka Peka, w Nowej Zelandii, 20 czerwca. Wycieczka ta mogła się dla niego skończyć tragicznie : najadł się piasku, bo myślał, że to śnieg. Pewnie był po tej podróży spragniony. Musiał przejść zabieg usunięcia 3 kg piasku z żołądka. Zoo Wellington stworzyło mu warunki zbliżone do naturalnych. Kiedy wyzdrowiał, 29 sierpnia, został wypuszczony ze statku, na Morzu Rossa, mniej więcej w 1/4 drogi do domu. Miał przyczepiony nadajnik, aby sprawdzić, czy dotarł na miejsce. Nadajnik miał odpaść w porze następnego linienia. Happy Feet wyszedł z łodzi bez zbędnych pożegnań, zanurkował i zniknął. Płynął dość zawiłą drogą, często kierując się z powrotem na północ.
W ciągu 5 dni pokonał odległość około 120 km i nadajnik przestał nadawać. Możliwe, że odpadł. Możliwe też, że Happy Feet nie poradził sobie. Ja wierzę, że pozbył się nadajnika i stał się ponownie anonimowy.
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 15-10-2011 17:04
Znalazłam fajne filmiki z sowami. Pierwszy to "Czochranie sowy". Czochraną sową jest Podgorzałka sóweczka, Glaucidium brasilianum. Wydaje zabawne dźwięki podczas tego głaskania.
Drugi filmik jest niesamowity, chociaż słabej jakości. Przedstawia zachowanie sóweczki północnej (Ptilopsis leucotis), w konfrontacji z płomykówką. Ta sóweczka ma niesamowite zdolności do zmiany swojego wyglądu.
Postów: 20819 Miejscowość: Wrocław Data rejestracji: 28.11.10
Dodane dnia 25-10-2011 12:26
Dzisiaj obchodzimy "Dzień Kundelka" Z tej okazji, Wszystkim Kundelkom (i nie tylko), życzę dużo karmy, ciepłego domku i kochających właścicieli [IMG]http://emots.yetihehe.com/1/serducho.gif[/IMG]
...a Ty czcij, co żyje radośnie, a Ty szanuj to, co umiera...
/Jacek Kaczmarski/
Myewa, z ustrońskiego forum, przypomniała dzisiaj, że do 11 listopada możemy głosować na 7 nowych cudów świata. Nasze Mazury znalazły się w finale ! Myślę, że warto je poprzeć.
A dla niecierpliwych piękne zorze nad norweskim Tromsø, z zeszłego roku. W formie time lapse. Trzeba kliknąć w miniaturkę monitora w prawym górnym rogu (Couch mode) i poczekać, aż się załaduje. Warto.
Postów: 20819 Miejscowość: Wrocław Data rejestracji: 28.11.10
Dodane dnia 04-12-2011 13:45
W bieżącym roku, mija 70-ta rocznica urodzin słynnego Misia Żołnierza
Dla przypomnienia:
Wojtek urodził się w górach Hamadan w 1941 roku. Jego matkę zastrzelił jakiś irański myśliwy, a on sam został znaleziony przez małego chłopca, który wsadził niedźwiadka do plecaka i ruszył do swojej wioski. Na drodze do Kandawaru spotkał konwój polskich żołnierzy z świeżo utworzonej armii generała Andersa, którzy jechali do Palestyny. Jedna z ciężarówek zatrzymała się. Widząc zabiedzonego chłopaka Polacy dali mu kilka konserw ze swoich zapasów. Chłopiec przyjął dar po czym czmychnął co sił w nogach zostawiając swój plecak. Ku zdziwieniu żołnierzy zawiniątko zaczęło się ruszać i wydawać jakieś mrukliwe dźwięki. Rozsupłali je i zobaczyli mordkę niedźwiedziej sieroty. Postanowili wziąć misia ze sobą.
Było oczywiste, że niedźwiadek jest bardzo głodny. Żołnierze rozcieńczyli więc trochę skondensowanego mleka i podali mu w butelce po wódce zaopatrzonej w prowizoryczny smoczek zrobiony z kawałka szmaty. Jeden z nich, kapral Piotr Prendysz ochrzcił go imieniem Wojtek.
Wojtek szybko stał się ulubieńcem żołnierzy 22 Kompanii Transportowej Artylerii wchodzącej w skład 2 Korpusu. Został wpisany na listę personelu Kompanii i otrzymywał regularny żołd w postaci zwiększonej racji żywnościowej. Kiedy Kompania dotarła do Palestyny kapral Prendysz i jego podopieczny dostali osobny namiot. Piotr wymościł Wojtkowi wygodne posłanie, ale na niewiele to się zdało -każdej nocy niedźwiadek właził na jego pryczę i tulił się do niego jak do swojej mamy. Kiedy Piotr musiał gdzieś wyjechać Wojtek siedział w namiocie i ryczał żałośnie. Piotr zaczął go więc zabierać ze sobą. Niedźwiedź jako pasażer wojskowej ciężarówki wzbudzał sensację gdziekolwiek się pojawili.
Wojtek rósł jak na drożdżach i wkrótce mierzył niemal dwa metry wzrostu i ważył 250 kg. Jego ulubioną zabawą stały się zapasy z żołnierzami. Zazwyczaj trzema lub czterema naraz. Czasem nawet pozwalał im wygrywać. Jak przystało na Polaka bardzo polubił też piwo i papierosy r11; z tym, że ich nie palił, tylko zjadał, popijając piwem.
Na początku 1944 roku Kompania dostała rozkaz udania się do Włoch. Było trochę kłopotu z zaokrętowaniem Wojtka, gdyż angielski oficer ładunkowy za żadne skarby (mimo, że wszystkie papiery były w porządku) nie chciał się zgodzić na wpuszczenie niedźwiedzia na pokład. Przekonał go dopiero argument, że miś "budzi ducha bojowego" w polskich żołnierzach. Z Aleksandrii do portu w Taranto dotarli na pokładzie "Batorego".
22 Kompania Transportowa Artylerii do tej pory nie uczestniczyła w walkach. Teraz czekał ją chrzest bojowy pod Monte Cassino. Strategiczne wzgórze było bezskutecznie szturmowane przez Amerykanów, Brytyjczyków i Nowozelandczyków. W kwietniu 1944 roku wzgórze zaatakowali Polacy. Szturm został poprzedzony intensywnym ostrzałem artyleryjskim. Żołnierze 22 Kompanii uwijali się jak w ukropie donosząc na stanowiska ciężkie skrzynie z pociskami. Wojtek obserwował swoich towarzyszy, aż wreszcie sam postanowił pomóc. Podszedł do ciężarówki, stanął na tylnych łapach, a przednie wyciągnął do żołnierza podającego skrzynie. Ten, kiedy ochłonął ze zdumienia podał Wojtkowi jedną z nich. Wojtek bez wysiłku zaniósł pociski na stanowisko i wrócił do ciężarówki. I tak przez całą kanonadę nosił skrzynie pomagając swoim opiekunom. Jeden z nich naszkicował na kartce papieru postać niedźwiedzia niosącego pocisk. Ten obrazek szybko stał się symbolem 22 Kompanii. Żołnierze malowali go na ciężarówkach i nosili na rękawach mundurów.
Wojtek przydał się pod Monte Cassino. Chociaż opiekunowie chronili go, trudno było uniknąć ostrzału, gdy wyruszał w drogę. Ale krążyła opinia, że kto jedzie z misiem, będzie miał szczęście. I naprawdę tak było. Zginęło tam ponad 26 tys. ludzi, ale Wojtek nigdy nie był ranny. Gdy miał złe przeczucia, nie wsiadał do ciężarówki.
Jeden z żołnierzy opowiadał o nim: "Jak jest silna kanonada, to czasem się denerwuje. Przytula do któregoś i dopiero wtedy zasypia".
Zawsze rwał się do pomocy. Chętnie korzystał ze swojej siły.
- Czasem dla zmylenia wroga żołnierze podcinali pnie drzew. A potem wypuszczano Wojtka. Uderzeniem wielkich łap bez trudu przewracał drzewa, w jednej chwili las zmieniał się w płaski teren -opowiada autorka książki o Wojtku.
Koniec wojny zastał Wojtka we Włoszech. W 1946 roku wraz ze swoimi towarzyszami broni ruszył do Szkocji. Miś-żołnierz szybko stał się tu prawdziwą celebrity. Dziennikarze pisali o nim artykuły, zrobiono mu setki zdjęć, radio BBC nadawało o nim reportaże, a Towarzystwo Polsko-Szkockie przyjęło go jako swojego honorowego członka. Ale jego towarzysze broni zaczęli się powoli wykruszaćr30; Żołnierze generała Andersa zdawali sobie sprawę z tego, że powrót do Polski rządzonej przez komunistów jest dla nich równoznaczny z samobójstwem. Rozjechali się więc po świecie. Część trafiła do USA i Kanady, inni postanowili osiedlić się w Australii, jeszcze inni pozostali w Szkocji. Dyrektor ogrodu zoologicznego w Edynburgu zaoferował, że zaopiekuje się Wojtkiem. Został więc on honorowym rezydentem zoo w stolicy Szkocji. Nadal jednak był bardzo popularny, pisały o nim gazety, odwiedzały go tłumy ludzi. Czasem do zoo przyszedł jeden z jego dawnych towarzyszy broni i przeskoczywszy barierkę ku przerażeniu innych gości "brał się z nim za bary"jak za dobrych czasów.
Wojtek stawał się jednak coraz bardziej osowiały i markotny. Przestał reagować na odwiedzające go tłumy. Ożywiał się tylko wtedy kiedy słyszał język polski.
Zasnął na zawsze 15 listopada 1963 roku. Informację o jego śmierci podały wszystkie brytyjskie media.
W Edynburgu znajduje się tablica ku czci Wojtka w tamtejszym zoo. Podobne tablice znajdują się także w Imperial War Museum w Londynie oraz w Canadian War Museum w Ottawie.
Kilka lat temu Imperial War Museum odwiedził Książę Karol z synami. Kiedy stanęli koło tablicy poświęconej Wojtkowi, przewodnik zaczął opowiadać Im jego historię. Książę przerwał mu mówiąc, że zarówno On jak i jego Synowie znają ją doskonale...
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 04-12-2011 16:00
Dziękuję Halko, że opowiedziałaś o Wojtku.
Tak to zwykle bywa, że my w Polsce, nie pamiętamy o takich sprawach. Wojtek jest bardziej sławny na świecie, niż u nas. Wspomniał o nim Melchior Wańkowicz w swojej "Bitwie o Monte Cassino", a Janusz Przymanowski napisał o nim opowiadanie "Kanonier Wojciech". Obaj pisarze jednak ostatnio "wyszli z mody".
Napisała też o nim książkę Aileen Orr : "Wojtek The Bear. Polish War Hero". Ta pani wzięła też udział w odsłonięciu pomnika Wojtka na Polish War Memorial na Redbraes Place w Edynburgu. Pamiętajmy o niedźwiadku. Był najpierw ofiarą myśliwego, który mu zabił matkę, a potem ofiarą ludzkiej wojny, z którą nie miał nic wspólnego i która pozbawiła go możliwości życia w naturze. Pokochał ludzi, ale czy to była miłość z wzajemnością ?
Postów: 20819 Miejscowość: Wrocław Data rejestracji: 28.11.10
Dodane dnia 04-12-2011 17:28
Gersendo dzięki za szczegóły o Wojtku.
Żołnierze, na pewno Go kochali - na filmie, który był w TV, wspominając Go, mieli łzy w oczach. Po wojnie, nie zabrali Go do Polski, gdyż stwierdzili, że w Edynburgu będzie miał lepszą opiekę...były to jednak inne czasy
Z wpisu na stronie:
Wojtek przeszedł do cywila w Wielkiej Brytanii. Czekało na niego edynburskie zoo, pełna miska i nudne życie. Dożył sędziwego wieku, zmarł w 1963 roku. Podobno do końca reagował tylko na polskie słowa. I tęsknił.
Jego opiekunom było jeszcze trudniej. Borykali się z niechęcią brytyjskich władz, biedą, samotnością. Ci, którzy wracali do Polski, trafiali do ubeckich więzień. Ale wielu z nich znalazło siłę, żeby za granicą jakoś się odnaleźć. Gdy później wspominali żołnierza niedźwiedzia, niełatwo było im uwierzyć. Słyszeli, że mają bujną wyobraźnię. Ale pewnie odpowiadali słowami jednego z bohaterów książki Maryny Miklaszewskiej: "Wyobraźnię zostawmy następnym pokoleniom. Nam wystarczało po prostu życie."
i....
Marynie Miklaszewskiej nie udało się ustalić, kto był głównym właścicielem misia. Przyznawali się do tego wszyscy żołnierze z kampanii transportowej, bo wszyscy go kochali. A Wojtek potrafił odwzajemniać i wzbudzać uczucie. Jeden z kierowców, który od małego przebywał z Wojtkiem i go kochał, nagle się uparł, że tym razem nie zabierze misia do szoferki. A Wojtek ze strasznym uporem pchał się do samochodu. W końcu opiekun postawił na swoim. Zginął w trasie pod ostrzałem.
W książce pisarka zamieszcza monolog jednego z opiekunów. Oparła go na prawdziwych słowach żołnierzy, którzy znali Wojtka: "Drogi nasz misiu, zawsze będziemy pamiętali twoje zabawy i psikusy, twoje drobne grzeszki i nałogi, zamiłowanie do piwa i słodyczy, które dzieliłeś ze wszystkimi żołnierzami. Byłeś dobrym kumplem i przyjacielem, każdy z nas mógł wypłakać się w twoje ciepłe, zmierzwione futro. Twoja dzielność, która kazała ci wskakiwać do szoferki, kiedy artyleryjska orkiestra grała swoje przerażające symfonie, zasługuje na najwyższe odznaczenie..."
Gersendo, wspomniałaś o Alieen Orr. To jeszcze dorzucę:
Alieen Orr opisuje dzieje Wojtka oraz polskich żołnierzy z Armii Andersa z niesłychaną starannością, wyczuciem i wielką sympatią do Polaków oraz ogromnym respektem do historii naszej i Wojtka. Ale Orr nie tylko napisała książkę o niedźwiedziu, jest również założycielką fundacji The Wojtek Memorial Trust, zajmującą się relacjami między młodymi Szkotami i Polakami, a głównym celem fundacji jest pielęgnacja tychże jakże przyjaznych stosunków.
...a Ty czcij, co żyje radośnie, a Ty szanuj to, co umiera...
/Jacek Kaczmarski/
[img]http://cdn-5.free-animations.co.uk/birds/images/bird_8.gif[/img]
Edytowane przez Halka dnia 04-12-2011 17:48
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 05-12-2011 01:03
Na pewno Wojtkowi było lepiej w edynburskim zoo, niż byłoby mu w jakimkolwiek polskim zoo. Bardzo wzruszająca historia, Halko. Jeszcze raz dziękuję.
Okazuje się jednak, że Wojtek nie był jedynym niedźwiedziem - żołnierzem Wojska Polskiego. Przed nim była polarna niedźwiedzica Baśka Murmańska - jako córka regimentu, została przydzielona do kompanii karabinów maszynowych baonu murmańczyków i przywędrowała z wojskiem z Półwyspu Kolskiego, do Polski, gdzie stacjonowała w twierdzy Modlin, a w czasie defilady na Placu Saskim w Warszawie w 1919 roku, salutowała samemu Józefowi Piłsudskiemu.
Baśka zginęła zakłuta widłami przez miejscowego chłopa Wawrzona (i jego synów) po tym jak podczas kąpieli w Wiśle zerwała się z łańcucha i przepłynęła na drugi brzeg rzeki. Zorientowawszy się, że Baśka przepłynęła Wisłę kpr. Smorgoński z kilkoma żołnierzami przeprawili się łodzią na drugi brzeg, ale było już za późno, aby Baśkę uratować. Zażądali wydania jej zwłok, ale Wawrzon nawet nie chciał o tym słyszeć. Zmienił zdanie, gdy żołnierze wyrwali z pobliskiego płotu sztachety i roztrzaskali je na głowach jego i synów (żołnierze nie zabrali z sobą karabinów). Wawrzon ujrzawszy miśkę od razu domyślił się, że jest to Baśka przywieziona przez wojsko z Murmańska. Chłop powiedział później, że chciał zdobyć futro niedźwiedzicy dla żony - Maryśki, doskonale znał historię niedźwiedzicy.
"Na osobistego opiekuna Baśki adiutant batalionu wyznaczył kaprala Smorgońskiego, który do tej pory zajmował się musztrowaniem rekrutów. Teraz otrzymał zadanie nauczenia musztry Baśki. Smorgoński przystąpił do nauki z wielką determinacją, ale też przy zastosowaniu niewybrednych metod, czyli karcenia jej. "Kapral ćwiczył niedźwiedzicę ogniem i żelazem; niejeden tęgi kij połamał na niej w drzazgi". W końcu jednak postawił na swoim i nauczył ją maszerować na dwóch łapach krokiem strzeleckim, w takt muzyki przygrywającej do marsza ceremonialnego. Wkrótce bardzo się z niedźwiedzicą zaprzyjaźnił i wieczorami prowadził z nią długie rozmowy."
...a Ty czcij, co żyje radośnie, a Ty szanuj to, co umiera...
/Jacek Kaczmarski/
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 28-12-2011 08:18
Dobrze, że w końcu parlamentarzyści poświęcili trochę czasu zwierzętom. Oby tylko ta ustawa zaczęła działać. Zdziwił mnie przepis o zakazie kopiowania. Myślałam, że od dawna jest to zakazane.
Postów: 20819 Miejscowość: Wrocław Data rejestracji: 28.11.10
Dodane dnia 28-12-2011 17:30
Też się cieszę, że znowelizowano ustawę o ochronie zwierząt. Jednak, dużo zależy też od sędziów, jak będą traktować te sprawy. Do tej pory uważali, że znęcanie się nad zwierzętami, to : "niska szkodliwość społeczna" i ferowali minimalne wyroki ( o ile w ogóle, skazywali kogoś...)
...a Ty czcij, co żyje radośnie, a Ty szanuj to, co umiera...
/Jacek Kaczmarski/
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 29-12-2011 20:59
W duńskim zoo, miesiąc temu, przyszedł na świat niedźwiadek polarny. Musi by karmiony z butelki, ponieważ mama nie ma pokarmu. Miejmy nadzieję, że będzie szczęśliwszy, niż Knut z Berlina. Nazwano go Siku.
A u nas, niedźwiedzie nie poszły spać. Dziś ostrzegano przed misiem, który wędruje w rejonie Babiej Góry. Artykuł jest dość głupio napisany . Wiadomo, że dzikie zwierzę jest niebezpieczne dla człowieka, bo to nie piesek. Z drugiej strony ogłaszanie, że niedźwiedź jest groźny, przypomina mi nie tak dawny przypadek, kiedy turyści zatłukli małego niedźwiadka. Bo był groźny ?
Postów: 20819 Miejscowość: Wrocław Data rejestracji: 28.11.10
Dodane dnia 30-12-2011 08:45
Gersendo słodki ten Siku i taki...ufny. Dzięki za wiadomość i zdjęcia.
Jeśli chodzi o ostrzeżenie o misiu, który nie zasnął na zimę, masz rację, artykuł jest głupi. Mam wrażenie, że media, czasami, traktują nas, jak ...dzieci. Każdy dorosły człowiek, z pewnością zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, spotkania z takim misiem. Mam nadzieję, że ten niedźwiedź, nie podzieli losu niedźwiadka, zabitego przez turystów. Na swoje szczęście jest dorosły.
...a Ty czcij, co żyje radośnie, a Ty szanuj to, co umiera...
/Jacek Kaczmarski/