Wzruszająca historia Maleny i Klepetana, która jednak już się zakónczyła. :( Nie znamy dalszych losów Pana Stjepana Vokića, który bardzo przeżył odejśćie i Malenki i Klepetana. Może ktoś coś wie ?
... dzisiaj mokną. Na czacie, obserwatorzy domagają się pomocy. Wcześniej, opiekunowie podali, że dzieci nie żyją i o 3:40, rodzic próbował je ocucić. Podobno Dodo był z nim wczoraj "jak tylko mógł". No cóż, to nie chodzi o to. Rodzice w innych gniazdach ochraniają dzieci jak mogą i jak nie mogą.
Mam trochę późniejszy filmik:
Postów: 20819 Miejscowość: Wrocław Data rejestracji: 28.11.10
Dodane dnia 09-07-2015 11:12
Jest informacja Administratora:
09 lipca 2015 - 12:06
"Wejście do gniazda jest bardzo trudne. Z ramy pomocniczej kalenicy nie można tego zrobić, bezpiecznie. Czekamy na odpowiedzi z firm, które mają specjalistyczny sprzęt do takiej interwencji".
jaki sprzęt specjalistyczny ? Sama bym potrafiła wejść na ten dach. Jeśli nie mają strażaków, wystarczyłby dekarz. Nie pomogą, bo nie chcą pomóc.
Dla bocianków, to jest bez znaczenia, czy rodzice są, czy ich nie ma. Rodzic jest od dawna i zajmuje się swoimi piórami:
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 09-07-2015 21:58
Przed 22:00, w gnieździe zastałam oboje rodziców. Deszcz pada teraz spokojnie. Rodzice zajmowali się swoimi sprawami. Obydwa bocianki żyją, leżały przytulone.
Postów: 20819 Miejscowość: Wrocław Data rejestracji: 28.11.10
Dodane dnia 10-07-2015 12:24
Pozwól, Gersendo, że wstawię filmik, z bociankami, kiedy, jeszcze nic nie wskazywało, że odejdą. Wprawdzie, martwiłam się, że mogą wypaść z gniazda. Tak często, siadały, na brzegu. Maluchy, były bardzo zżyte ze sobą . Nic dziwnego, prawie całe dnie, spędzały same. Miały tylko, siebie.
Dlaczego, nikt, Im nie pomógł.
Żegnajcie bocianki, byłyście bardzo dzielne , niestety, byłyście za młode, wymagałyście, lepszej opieki, ze strony Rodziców. Ale, czy tylko Oni, są winni Waszej śmierci...?
...a Ty czcij, co żyje radośnie, a Ty szanuj to, co umiera...
/Jacek Kaczmarski/
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 10-07-2015 21:31
Rano, śpieszyłam się do pracy i dopiero wróciłam, więc nie miałam czasu przekazać obserwacji.
Mimo tego, co zobaczyłam w nocy, miałam jeszcze nadzieję, że bocianki wytrzymają do rana, ponieważ około 1:30, jednemu z rumuńskich obserwatorów, wydało się, że jeden z bocianków mrugnął. Niestety, było to tylko myślenie życzeniowe. Rano potwierdziło się, że obydwa bocianki nie żyją.
W gnieździe zastałam stojącego Dodo. Po chwili, nadleciała Lili, z sianem, które zaczęła rozkładać na teoretycznej ( bo gniazdo jej nie ma) koronie gniazda. Dodo w tym czasie odleciał. O 8:11, Lili wzięła w dziób ciało młodszego bocianka i wyrzuciła na prawą stronę. Zsunęło się po dachu i spadło na dół. Potem dość długo stała, a nawet położyła się obok ciała starszego. O 8:52, zabrała się za usuwanie ciała.
Rozumiem, że Administrator jest bardzo zaangażowany w ochronę bocianów, ale znów nie wzięto pod uwagę obserwacji zwykłych ludzi, którzy już wczoraj rano zgłaszali konieczność natychmiastowej pomocy. Kierowano się natomiast opinią dwóch anonimowych ekspertów - ornitologów, z dwóch anonimowych uczelni, którzy zalecili czekać, a kiedy rodzice wrócili, uznali, że sprawa jest załatwiona i kazali czekać do rana. Ciekawe, czy zajrzeli do gniazda poprzez kamerkę ? Może dowiedzieliby się, że pisklęta nie były karmione od poprzedniego dnia, że nie zostały nakarmione po powrocie rodziców i że przez kilka poprzednich dni, były zostawione przez nich na długie godziny same.
W tej sytuacji, zorganizowany "specjalistyczny sprzęt", drabiny, strażacy i weterynarz, gotowi do interwencji, okazały się niepotrzebne. Natura zrobiła swoje. Przegapiono chwilę, kiedy "minimalna interwencja" miała sens.
"Przyczyna zgonu : niewydolność układu sercowo- oddechowego .
choroba :
Aktywny zator płuc ( zapalenie płuc na skutek zmiany temperatury ). Bocianki pozostawały same, w deszczu
Uricaemia (zatrucie kwas moczowy )
Poważne uszkodzenie nerek
Komora traumatyczna ciała obcego ( znaleziono odłamki szkła i ceramiki w mięśniach brzucha i w żołądku ( to było niebezpieczne i doprowadziło do śmierci bocianów.)
Niewydolność krążeniowo-oddechowa może być również efektem odwodnienia.
Z powodu uszkodzenia nerek pojawiła się uricaemia, która, spowodowana została, odwodnieniem. Szkło ... znaczy o tym, że na śmierć bocianków wpływ mieli, również, rodzice .
Dziękujemy Uniwersytetowi Medycyny Weterynaryjnej w Timisoarze , dziekanowi dr Viorel Herman , a zwłaszcza panu profesorowi doktorowi Ioan Olariu Jurca Patologii i ( medycyny sądowej ) za pomoc."
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 10-07-2015 23:34
Zapalenie płuc powstało w wyniku dużych wahań temperatury, na które normalnie, takie małe dzieci nie są narażone, ponieważ rodzice dbają o utrzymanie stałej temperatury, dopóki bocianki nie uzyskają zdolności do termoregulacji. Uszkodzenie nerek powstało w wyniku odwodnienia i nagromadzenia toksycznych produktów przemiany materii, które uszkodziły kłębuszki nerkowe (zespół mocznicowy). Niewydolność krążeniowo-oddechowa, w tym układzie, powstała na pewno wskutek odwodnienia i zmniejszenia objętości krwi krążącej.
Ventriculitis, czyli zapalenie żołądka, z powodu urazu - uszkodzenia żołądka przez ostre ciała obce.
We wszystkich tych przyczynach mieli udział rodzice.
Mam nadzieję, że nic im nie jest. Nigdy nie dowiemy się, co tu się stało. Dbały o jajka, czekały na dzieci i potem, nie umiały sobie poradzić. Być może są młode, nie mają doświadczenia. Popełniły wiele błędów, ale, z drugiej strony, nie można powiedzieć, że brak im instynktu. W innych gniazdach, rodzice wyrzucają chore pisklęta, oni tego nie zrobili. Byli z nimi w gnieździe aż do końca. Nie wiemy, jaka tam jest sytuacja z pokarmem. Długa nieobecność rodziców, zostawianie tak małych dzieci samych, może sugerować niedobory pokarmu w okolicy, albo przynajmniej tam, gdzie żerują. Ostre przedmioty, w żołądku, mogą to również potwierdzać, chociaż niekoniecznie. Gniazdo jest stare, ma na pewno ponad 20 lat . Już na początku sezonu, rumuńscy obserwatorzy, dyskutowali na temat jego nieprzygotowania do sezonu i potrzeby renowacji. Od początku mówili, że to gniazdo jest niebezpieczne, zarówno ze względu na brak korony, jak i zawartość. Pisklęta były głodne i zjadały różne niejadalne rzeczy z gniazda. Być może szkło i kawałki ceramiki były w gnieździe, być może rodzice zrzucili je z pokarmem. Jednak, ubiegłoroczne niepowodzenie lęgowe, powinno skłonić działaczy Wildlife Romania, do renowacji, skoro projekt jest prowadzony pod ich szyldem. Wielka strata.