Wzruszająca historia Maleny i Klepetana, która jednak już się zakónczyła. :( Nie znamy dalszych losów Pana Stjepana Vokića, który bardzo przeżył odejśćie i Malenki i Klepetana. Może ktoś coś wie ?
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 21-05-2015 22:53
Niestety, stało się nieszczęście. Zaglądałam do gniazda 19 maja, nad ranem i mama była sama. Być może, tata już odleciał. Potem, tata pojawił się jeszcze przed południem, ale na noc nie wrócił. Nie było go przez cały wczorajszy dzień i dzisiaj, w końcu, MME podał komunikat, że: "Samiec został ranny i przewieziony (na leczenie ?). Pisklęta zaczęły się kluć. Staramy się je uratować. Samica sama nie jest w stanie poradzić sobie z pisklętami. Jesteśmy w trakcie załatwiania samochodu z dźwigiem, aby zabrać jajka."
Niestety, nie jestem w stanie znaleźć oryginalnej wiadomości, więc podaję to, co przeczytalam na Facebooku, na stronie Stork Exchange:
Wieczorem, pojawiła się się na stronie Északi gólyahír, pełna pretensji do obserwatorów, informacja o tym, co się stało w gnieździe.
Na początku jest szeroki opis, jak wiele ptaków ginie, jak wiele jajek i piskląt jest wyrzucanych z gniazd, że jest to naturalny porządek rzeczy i nie ma powodu do interwencji.
Potem MME przechodzi do meritum: kiedy tata nie wrócił, rozpoczęto poszukiwania. Dzięki informacji od starszej pani, znaleziono go w jej ogrodzie. Natychmiast przyjechali pracownicy Parku Narodowego Gór Bukowych i zabrali bociana. Weterynarz wyczyścił i opatrzył mu rany (jest zdjęcie. Są to paskudne rany klatki piersiowej). Jutro, tata zostanie przewieziony do Stacji Ratownictwa ZOO w Budapeszcie, celem dalszego leczenia.
Dalsza część informacji, nie jest dla mnie całkiem zrozumiała. Rozumiem tylko ten fragment: "Co będzie z samicą ? Ona nie umrze, nie musicie się o to martwić. Co z jajkami ? Na razie są w najlepszym miejscu - z matką. Oczywiście, prędzej czy później ona je zostawi, ale tak długo, jak nie jesteśmy pewni, co się stanie, nie jest ani profesjonalne, ani etyczne, aby jej je odebrać. Nie mamy takiego prawa."
Potem są pretensje do obserwatorów, którzy telefonowali do merostwa w Dejtár, z prośbą o interwencję i żądanie, aby nie rozwiązywać problemów natury, przed ekranami komputera. Jeśli będzie interwencja, to musi być ona dobrze przemyślana i przygotowana, aby nikomu nie stała się krzywda i aby była skuteczna.
Ja myślę, że ludzie, którzy, od kilkunastu godzin w napięciu obserwują gniazdo, nie wiedząc co się stało, nie wpadliby w panikę, gdyby otrzymali wcześniej krótką informację, co się właściwie dzieje i co planuje MME. A obserwują to gniazdo nie tylko Węgrzy.
Jeśli chodzi o tatę, to te rany wcale nie wyglądają na świeże, ale trudno wyciągać wnioski, na podstawie zdjęcia.
W tle widać dwa, krążące bociany. Deszcz pada non stop. Mama podjęła trudną decyzję i odleciała z gniazda. Musiała, w końcu coś zjeść. Mam nadzieję, że jajka nie wychłodziły się za bardzo.
[img]https://images86.fotosik.pl/487/9b7cee49f5adc40dmed.jpg[/img]
Edytowane przez gersenda dnia 18-08-2015 00:10
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 23-05-2015 00:39
Przez cały dzień, mama usiłowała utrzymać gniazdo, ale chyba przegrała. Relację można obejrzeć na Madarak Szigete. Pusi, zajrzała do gniazda przed zabraniem jajek i widziała, że bocian, który był w gnieździe, dziobał jajka. Widocznie był to jeden z agresorów, a mama opuściła gniazdo wcześniej. Właściwie, nie wiadomo, czy klucie się zaczęło, czy też jedno z jajek zostało uszkodzone.
Zastałam zwycięskich intruzów, stojących w deszczu. Wieczorem padało niemiłosiernie.
Samiczka wygląda na bardzo młodą. Co to za bociany i po co napadły na gniazdo, które było już zajęte i były w nim jajka ? Przecież teraz już za późno na to, żeby miały swoje jajka.
Poważny napad na gniazdo, był 3 maja, po południu.
Widocznie, wcale nie było w gnieździe spokoju. Potem, kiedy zaglądałam, widziałam w gnieździe tylko mamę. Myślałam, że wszystko w porządku.
MME, na swojej stronie, na Facebooku, zamieściło dziś zdjęcia taty, do których link podałam wczoraj. Jest też informacja, że jajka zostały umieszczone w wylęgarni, a rana taty jest zakażona (co zresztą widać gołym okiem). Być może, te rany powstały podczas wcześniejszej walki ? Przyznaję, że ostatnio, nie podglądałam tego gniazda dłużej.
[img]https://images86.fotosik.pl/487/9b7cee49f5adc40dmed.jpg[/img]
Edytowane przez gersenda dnia 18-08-2015 00:10
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 24-05-2015 17:52
Obserwatorzy węgierscy, po przeanalizowaniu swoich zdjęć, doszli do wniosku, że to mama jest ranna, a tata został w gnieździe i zaraz zaakceptował nową partnerkę: GG Forum
Nie jest to dla mnie istotne, naturalny lęg, w tym gnieździe jest stracony i jeden z dorosłych bocianów jest ciężko ranny.
Na powyższym forum, jest również wiadomość, że stan rannego bocianka poprawił się, ale nadal nie chce jeść. Nie podano źródła tej wiadomości.
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 28-05-2015 00:54
Na GG Forum, w temacie Dejtár, w poście 3113, palipapa, podał informację, że ranny bocianek zaczął jeść, ale boi się ludzi, więc opiekunowie zostawili mu jedzenie i sam zjadł 5 ryb. O jajkach nie ma wiadomości.
W gnieździe nie ma spokoju, dzisiaj trzeci bocian atakował bociany, które są w gnieździe. Ja tego nie widziałam.
Postów: 27934 Miejscowość: Sucha Beskidzka Data rejestracji: 27.11.10
Dodane dnia 30-05-2015 22:54
Na stronie Börzsönyi Természetvédők, podano informację, że 24 maja, wykluły się dwa pierwsze bocianki z Dejtár, 26 maja trzeci i 28 maja - czwarty pisklaczek. Jedno jajko było zniszczone. Bocianki są pod opieką wolontariuszy.
Oprócz tego, w inkubatorze są jeszcze dwa jajka z gniazda w Albertirsa, ale były nieogrzewane dłużej, niż jeden dzień i mają małe szanse. Inkubator zakupiono z darowizn 1% podatku.
W czwartym tygodniu życia, małe bocianki z Dejtár , zostały umieszczone w rodzinach adopcyjnych.
Dwa, znalazły domy w gniazdach w Szécsény i Endrefalván, 18 czerwca: Termeszetjaro.hu
Pozostałe dwa, zostały przyjęte 19 czerwca, przez bocianie rodziny w Mohorán i Ipolyvece: Hirado.hu.
Węgrzy nie mają jeszcze doświadczenia w adopcjach, więc bardzo ostrożnie do nich podchodzą i obserwują zachowanie nowych rodziców i rodzeństwa uważnie.
Równocześnie, Budapeszteńskie ZOO podało, że tata jest już całkiem zdrowy, ale ze względu na znaczną utratę krwi, wymaga rehabilitacji i nie będzie w stanie, w tym roku, podróżować do Afryki.
[img]https://images86.fotosik.pl/487/9b7cee49f5adc40dmed.jpg[/img]
Edytowane przez gersenda dnia 01-07-2015 02:28
Postów: 246 Miejscowość: Chełmno Data rejestracji: 10.06.15
Dodane dnia 03-08-2015 20:37
Dwa bociany, które gniazdują od czasu tragedii - nadal strzegą "swojego" gniazda.Spotykam je niemal codziennie. Teraz jest obecny jeden bociek, ale na pewno doleci drugi.Czyżby chciały to miejsce sobie zarezerwować na przyszły rok ? Jeśli tak, to oby to był szczęśliwy lęg
Szkoda tego sezonu. Ej, Dalma, wszyscy na ciebie czekali. Dalma jest nieaktywna. Na stronie http://www.satellitetracking.eu/inds/view/169, napisano, że prawdopodobnie zmarła w kwietniu w Turcji.